Tylko grajcie mi
Zaplata³y siê stare nuty w poz³acane ogniki ¶wiec. I co¶ gra, i o czym¶ ¶piewa, czego¶ pragnie i uciec chce. Pogubi³y siê piêciolinie, pomyli³y drogi i szlak. No i czegó¿ ¿±daæ od skrzypiec, gdy serca brak.
Zapamiêtam wszystkie d¼wiêki, Pouk³adam je w nowy szyk. Oddam serce i swoje piosenki, Tylko grajcie, grajcie mi.
Rozsypa³y siê drobne litery, z ¿ó³tych kartek uciek³y gdzie¶. Mo¿e czas je do murów przyklei³, mo¿e nada³ im now± tre¶æ. Wielkie s³owa nie znacz± ju¿ tyle, co zwyczajny serdeczny gest. Ulatuj± jak senne motyle, bo tak ju¿ jest
Zapamiêtam wszystkie d¼wiêki, Pouk³adam je w nowy szyk. Oddam serce i swoje piosenki, Tylko grajcie, grajcie mi.
Zaczarujê l±dy, morza, Czarn± noc pogodzê z dniem, Tylko grajcie mi piosenki me. Tylko grajcie, tylko grajcie mi.
Papierowe marzenia s³
M. Danek
Chcesz to nazwê tê ziemiê twoim imieniem. Chocia¿ wiesz, ¿e to nie znaczenia. Przyjdzie czas, który wszystko odmieni jak trzeba.
Na okrêcie z papieru po¿egluje do Ciebie, ¦nie¿nobia³a flotylla pop³ynie po niebie. Na okrêcie z papieru po¿egluje do Ciebie Papierowy admira³. Na okrêcie z papieru po¿egluje do Ciebie… Na okrêcie z papieru po¿egluj± do Ciebie Papierowe marzenia.
Zima za progiem, a my wci±¿ tacy sami. Od ostatnich ¶wi±t nic siê nie zmieni³o. Rozmowa z Panem Bogiem pod tymi samymi gwiazdami, Jakby czas nie p³yn±³, jakby nic nie by³o.
Z niepokojem patrzymy na siebie, Chocia¿ wiesz, ¿e to nie ma znaczenia. Przyjdzie czas, który wszystko odmieni jak trzeba.
Na okrêcie z papieru po¿egluje do Ciebie, ¦nie¿nobia³a flotylla pop³ynie po niebie. Na okrêcie z papieru po¿egluje do Ciebie Papierowy admira³. Na okrêcie z papieru po¿egluje do Ciebie… Na okrêcie z papieru po¿egluj± do Ciebie Papierowe marzenia.
Po prostu zapukaj
Lato przed czasem skoñczy³o siê, za oknem ci±gle moknie deszcz, W dziurawym palcie po ulicach kr±¿y wiatr. Ile k³opotów przybêdzie nam, Niewyja¶nionych z³o¶liwych spraw? Przeczekaæ przyjdzie kiepskie dni, wiêc zapukaj czasem w moje drzwi.
I znów czajnik zacznie cicho gadaæ, Do rozmowy wci±gnie fili¿anki dwie. W miêkkim fotelu obok mnie usi±dziesz Ty I po k±tach siê rozejd± nasze sny.
Codzienna pogoñ za czasem Do reszty poch³ania nas. Nie pamiêtamy ju¿ ¿adnych zdarzeñ, Starzy znajomi odeszli w ¶wiat. Wiêc zapomnijmy co gnêbi nas w ten szary jesienny zmierzch, Do komina do³ó¿my drew, odszukajmy siebie z tamtych lat.
I znów czajnik …
Pewno¶æ niczym b³êkit s³.G. Kozera muz. R. Pomorski
Jeszcze wiele dni przed nami, lecz nie wiemy co i jak, Gdzie nas wiedzie ¶nie¿na pani, kiedy da nam znak. Zanim nas zak³uje serce, nim otuli mg³a, chcieliby¶my wiedzieæ wiêcej i odpowied¼ znaæ.
Tylko pewno¶æ jest niczym b³êkit. Przecie¿ wiem, ¿e nie opu¶ci nigdy nas. Gdy siê w koñcu czas wype³ni, Nie daruj± nam ju¿ ¿ycia jeszcze raz.
Ile ¶miechu, ile gniewu, ile pracy, ile snu, Ile ciszy, ile ¶piewu, ile jeszcze s³ów? Wêdrujemy dzi¶ przed siebie, dooko³a wielki zgie³k. Do¿o si³y trzeba przecie¿, by pokonaæ lêk.
Ile ¶miechu, ile gniewu, ile pracy, ile snu, Ile ciszy, ile ¶piewu, ile jeszcze s³ów? Zanim nas zak³uje serce, nim otuli mg³a, chcieliby¶my wiedzieæ wiêcej i odpowied¼ znaæ.
Tylko pewno¶æ …
Angina
Mo¿e kiedy¶ przyjacielu poczujesz, Jakby¶ stale by³ w czym¶ pominiêty, ¯e kolegów ju¿ za rzadko widujesz, Ka¿dy mówi, ¿e jest dzisiaj zajêty.
I, ¿e dawno nikt do ciebie nie dzwoni³, Listy wci±¿ nie my¶l± przychodziæ. Siedzisz sam, pijesz gorzk± herbatê I ju¿ nawet ci siê nie chce jej s³odziæ.
Wtedy wstañ, nie bierz czapki, szalika, W p³aszczu wszystkie guziki rozepnij, I na spacer wyjd¼ w deszczow± pogodê, I uwa¿aj, by siê dobrze przeziêbiæ.
Kiedy starczy ch³odu i przemokniêcia, Wróæ do domu, gdzie ju¿ czeka rodzina. Powiedz jej g³osem dr¿±cym z przejêcia: Mamy go¶cia, przysz³a ze mn± angina.
Na te s³owa ciê otul± kocykiem, A na twarzach bêd± u¶miech mieæ szczery. Ty im siê odwzajemnisz uczuciem gor±cym: Trzydzie¶ci osiem i cztery.
Wtedy le¿ w swym ³ó¿eczku spokojnie, Na ¶wiat popatrz spod powiek przymkniêtych, Cicho jêknij, by przypomnieæ rodzinie, ¯e chorujesz, jeste¶ dzi¶ najwa¿niejszy.
I przez dzieñ albo dwa znów poczujesz, ¯e w twym ¿yciu s± te¿ dobre momenty, ¯e rodzice, ciocia z wujkiem i dziadek, Ka¿dy z nich twoim zdrowiem zajêty.
Babcia parzy ci zio³ow± herbatkê. Ty w tym czasie na poduszkach oparty, Wci±¿ przyjmujesz swych przyjació³ wizyty, Którzy pe³ni± przy tobie swe warty.
I ju¿ wiesz, ¿e czasami choroba, Chocia¿ wiêkszo¶æ ludzi o niej nie marzy, Mo¿e pomóc, wiêc ju¿ nie narzekaj, Tylko czekaj, a nu¿ siê przydarzy.
W pa¼dziernikowy zmierzch Kiedy zastukasz w moje okno niby niespodziewany go¶æ, W pa¼dziernikowy zmierzch Przekomarza siê wiatr, kradnie czas, imbryk parzy herbatê. W pa¼dziernikowy zmierzch
Do nadrobienia mamy parê lat, Wiêc zostaw ¶wiat na boku, niechaj siê martwi sam. A my wymkniemy siê tam, Do miejsca, gdzie wymy¶limy sobie raj.
W pa¼dziernikowy zmierzch Przekomarza siê wiatr, kradnie czas, imbryk parzy herbatê. W pa¼dziernikowy zmierzch
Nie rozmazujmy dat
muz. R.Pomorski
Nie rozmazujmy dat na twarzach kalendarzy. Nie przeliczajmy lat, tyle jeszcze siê wydarzy. Na przekór chwilom z³ym, podajmy sobie rêce. Zamknijmy ¶wiat na klucz w piosence.
Wspomnienia, ech wspomnienia Powracaj±ce, jak sny. Wszystko wokó³, wokó³ siê zmienia, Tylko nie my.
Nie rozmazujmy dat na twarzach kalendarzy. I choæ zwariowa³ ¶wiat, spróbujmy trochê pomarzyæ. Jest tyle ró¿nych dróg na ¿ycia niebosk³onie. Przystañmy na jednej z nich i podajmy sobie d³onie.
Poczuj zapach
Z³ota jesieñ li¶ciastym dywanem Otuli³a szczelnie Wo³osate, Z¿ó³k³y trawy na po³oninach, Drzewa splot³y siê babim latem.
Poczuj zapach bieszczadzkiej przygody, Szczery u¶miech w swój plecak zapakuj. Niech prowadz± Ciê le¶ne drogi, Mo¿e kiedy¶ spotkasz nas na szlaku.
A gdy zima nasta³a w Bieszczadach, ¦wiat pod bia³± pierzyna siê schowa³. ¦pi spokojnie i ¶ni mu siê wiosna, Która wszystko rozpocznie od nowa.
Stopi ¶niegi, zbudzi wszystkie drzewa. Cicho szepnie co¶ polnym kwiatom. Szybko zrobi wiosenne porz±dki. Musi zd±¿yæ siê nim, przyjdzie lato.
Wstaje s³oñce, wiatr pachnie przygod±, Pakujemy swoje plecaki. Wyruszamy na po³oniny, Przemierzamy znajome szlaki. Wyruszamy na po³oniny, Przemierzamy znajome szlaki.
Poczuj zapach …
Do ¼ród³a
muz. R.Pomorski
Przy tej drodze dzika jab³oñ, Przy tej grusza stoi sobie, A ty prowad¼ mnie do ¼ród³a, Z którego pij± obie.
Przy tym domu, w którym kiedy¶ Wisia³y firanki z³ote, Przy tych drzwiach z mosiê¿n± klamk±, Mieli¶my spotkaæ siê potem.
Spó¼ni³am siê na autobus, A mia³ mnie zawie¶æ do ciebie. Rozminê³am siê z marzeniem. Mo¿e chcia³am – nie wiem.
Na tej ³awce, gdzie znalaz³am Twoje delikatne d³onie, Które mi obiecywa³y Samotno¶ci koniec.
Obieca³y mi – wierzy³am, ¯e t± drog± jab³oniow± Pij±c nektar z³otych gruszek Pójdê mi³y z tob±.
Spó¼ni³am siê na autobus, A mia³ mnie zawie¶æ do ciebie. Rozminê³am siê z marzeniem. Mo¿e chcia³am – nie wiem.
Spó¼ni³a siê na autobus A mia³ j± zawie¶æ do ciebie. Rozminê³a siê z marzeniem.
Mo¿e chcia³am – nie wiem.
Prognozy coraz lepsze
muz.R.Pomorski
Kiedy ptaki z niedalekiej pó³nocy przylec±, Zatrzepoc± skrzyd³ami za oknem. I usi±d±, by odpocz±æ, I od wiatru, co w kominie by gra³, Wilgotniej± coraz czê¶ciej oczy.
Choæ prognozy coraz lepsze z dnia na dzieñ, Du¿o s³oñca, trawa jeszcze siê zieleni. To z daleka czasem mruknie co¶, Jak lawina, jak trzêsienie ziemi.
Pozbieramy kartki ze starych kalendarzy, By w papierach mieæ porz±dek. Wyrzucimy kilka wierszy, Poczekamy, mo¿e jeszcze co¶ siê zdarzy, Mo¿e wpadnie parê groszy przed pierwszym.
Choæ prognozy coraz lepsze z dnia na dzieñ, Du¿o s³oñca, trawa jeszcze siê zieleni. Choæ lawina przesz³a obok nas, Wci±¿ czekamy na trzêsienie ziemi.
Choæ prognozy coraz lepsze z dnia na dzieñ, Du¿o s³oñca, trawa jeszcze siê zieleni. Choæ lawina przesz³a obok nas, Wci±¿ czekamy…
Do³ki w policzkach
muz.R.Pomorski
Takie do³ki masz w policzkach, gdy do ludzi siê u¶miechasz i ogniki w twoich oczach rozp³ywaj± siê, jak rzeka.
Lubiê s³uchaæ jak siê ¶miejesz. Lubiê, gdy w skupieniu trwasz. Lubiê dotyk twojej d³oni. Lubiê tw± pogodn± twarz.
Przywo³ujê twe spojrzenie, Gdy siê dzieñ za bardzo d³u¿y. Ju¿ nie czujê siê samotna W t³umie szarych, prostych ludzi.
Lubiê twe bij±ce serce. Lubiê twe oddane rêce. Lubiê, gdy uk³adasz kwiaty tak, jak wiersze, w poematy.
Lubiê s³uchaæ …
Wieczorna muzyka
muz.R.Pomorski
Moja wieczorna muzyka, mojego miast a rytm. Gdy dzieñ siê z noc± spotyka, latarnie mrugaj± do szyb. W alejach i na chodnikach, w natrêtnych klaksonach aut, w telewizorów p³omykach - wieczorna muzyka.
Moja wieczorna muzyka, mojego miasta rytm. G³êbokich bram akustyka, tramwajów ci±g³y zgrzyt. Przy kawiarnianych stolikach, w ¿yciu pêdz±cym na skrót, W ¶wi±tyñ strzelistych gotykach - wieczorna muzyka.
Taki spacer
muz.R.Pomorski
Kupie ci cieplutki szal I bukiecik fio³ków z paproci±. I pójdziemy ulicami poprzez deszcz Na spacer pachn±cy wilgoci±.
Ulicami, które kto¶ oczy¶ci, Przejd± ludzie i wiatr przeleci. I nawieje na nie nowych li¶ci I zakurzy je i znów nie za¶mieci.
Taki spacer na jesienne zapomnienia, Na zadumê, zwariowany czas. Na gor±ce serca dwa, na zapewnienia, ¯e to mi³o¶æ, ¿e siê co¶ zaczê³o w nas.
A wieczorem kiedy bêdzie ciemno, Popatrzymy na ¶wiat³a z daleka. I bêdziemy innym znów zazdro¶ciæ, ¯e tam w domu kto¶ na nich czeka.
A wracaj±c pomy¶lê ze smutkiem, ¯e jest mg³a i ¿e niepogoda. I ¿e ¿ycie tak g³upie i krótkie. Ludzi ¿al i kwiatów mi szkoda.
Taki spacer na jesienne zapomnienia, Na zadumê, zwariowany czas. Na gor±ce serca dwa, na zapewnienia, ¯e to mi³o¶æ, ¿e siê co¶ zaczê³o w nas.
Babka w klapkach
muz.R.Pomorski
Wszystko pakowali¶my noc±: Picie, apteczkê z pomoc±, Suchy prowiant, co¶ na g³owê, Telefony komórkowe, Plastry i ja³ow± watkê I do okularów szmatkê, Placek mamy ze ¶liwkami, wszystko mamy, wiêc ruszamy.
A tu¿ obok jaka¶ babka Na Tarnicê wchodzi w klapkach. W grzêzawisku tam w zawilcach Utkn±³ facet w gumofilcach.
Có¿ przyroda wokó³ dzika, No wiêc mamy przewodnika. Ma byæ bezpiecznie i ¶licznie, Nakrêcamy siê lirycznie. Nie schodzimy wiêc ze szlaku, Spo¿ywamy na biwaku, Podziwiamy gór tych cuda I ch³oniemy co siê uda.
Za zakrêtem ko³o brzózek rodzina pcha z dzieckiem wózek. „Szczê¶æ Wam Bo¿e” kto¶ nas wita - setka zakonnic w habitach.
Wyruszamy ¶wit ju¿ blisko, Srebrzy ros± wrzosowisko. Przez sen potok gada cicho, W g±szczach siê schowa³o licho. Æmy zasnê³y, bo za chwilê Bêd± budziæ siê motyle. No wiêc wyruszamy w góry, Prê¿n± stop± deptaæ chmury.
A tu¿ obok jaka¶ babka Na Tarnicê wchodzi w klapkach. W grzêzawisku tam w zawilcach Utkn±³ facet w gumofilcach.
Za zakrêtem ko³o brzózek rodzina pcha z dzieckiem wózek. „Szczê¶æ Wam Bo¿e” kto¶ nas wita - setka zakonnic w habitach.
Wy¿ej babcie dwie samotnie Na górê nios± paralotnie. Kuriozum szczêka opada - tak wêdruje lud w Bieszczadach.
Zap³akany ¶wiat
Porannego ch³odu wiew. W trawie ginie li¶æ, w wodzie tonie leszcz, O parasol bêbni deszcz.
W taki dzieñ, gdy chmur gromada. W taki dzieñ, gdy ci±gle pada. Deszcz, deszcz, zimny deszcz. Zap³akany ¶wiat.
P³acze mokry las, autobusy w g³os, Wycieraczki li¿± ³zy. Jab³ko niesie je¿ pop³akuj±c te¿ i szlochaj± rynny trzy.
Staruszkowie dr¿±c podkrêcaj± w±s, Wystawiaj± nosy z bram. Czuje w ko¶ciach, gdy¿ idzie nowy ni¿, Nie wyli¿e s³oñce ran.
Banalne lato
Plecak do snu siê uk³ada na dnie szafy. Lato g³upio tak przez palce ot przeciek³o. Starych dzwonów nie by³o w Gi¿ycku, Z Bieszczad gdzie¶ wyjecha³ Antek Piek³o.
Lato tak banalne w skojarzeniach. My¶li jakby z³otym s³oñcem spowolnione. Zima zim± wróci we wspomnieniach, Przy okazji z jak±¶ muszl± odkurzona.
Po³oniny literacko znowu rude. Rymy wziête, ¿e tak powiem prosto z czapy. Z³ota pla¿a, pies, blondynka - co za nuda, Ale wzorzec ten wziê³y¶my z samej Yapy.
I ta mi³o¶æ taka ca³kiem wakacyjna. Zachód s³oñca d³ugie cienie k³ad³ w sitowie. I wycieczka rzecznym statkiem promocyjna. I rozstanie dramatycznie jak pos³owie.
¯egnamy lato
S³oñce coraz ni¿ej – jesieñ, Plecy dachów li¿e, niesie kwiatów kosz. S³oneczniki maj± nisko ³by W cieniu ich ty i ja, ja i ty.
Bo có¿ poradzimy na to, ¿e przemija lato, Jak ostatni spadaj±cy li¶æ. I jak refrenu s³owa pl±cze siê po g³owach Srebrna niæ, babiego lata niæ.
Ju¿ nied³ugo zrzedn± sady, Trudno nie ma na to rady. Przygotowaæ trzeba ostry nó¿, Pe³en stó³ jab³ek ci±æ pó³ na pó³
Po ¶cierniskach kracz± wrony, W s³ojach drzemi± korniszony. Grzyby te¿ powyci±ga³ z ziemi ciep³y deszcz. S³ychaæ ¶piew, ognisk sw±d, w³a¶nie st±d. S³ychaæ ¶piew, ognisk sw±d, w³a¶nie st±d.
Bo có¿ poradzimy na to …
Na Wigiliê s³.M.Danek muz.R.Pomorski
Zza morza niejednego tu wrócê, By z bukami ¶piewaæ kolêdy, Bo gra we mnie, ja tak± mam duszê. Droga zawsze prowadzi mnie têdy.
Z niejednego ja portu przyp³ynê, ¯eby z wami siê dzieliæ op³atkiem. Wierzaj mi, niechaj skonam, niech zginê, Choæby wracaæ nie by³o mi ³atwo.
Choæby s³oñce pali³o mi g³owê, Choæby nogi do butów przymarz³y, Na wigiliê mnie zawsze przywiod± Moje w³asne rodzinne gwiazdy.
I rzecz taka mi chodzi po g³owie, Mia³am o tym nie mówiæ nikomu. Choæby¶ buty niejedne zdar³ w drodze, Podczas burzy pamiêtaj o domu.
Piek³o w Bieszczadach
muz.R.Pomorski
Nawet i to siê jako¶ nie upiek³o, Bo w koñcu Antek zosta³ Antkiem Piek³o. I poszed³ sobie, no nie ma rady, Do swej krainy, w te swoje Bieszczady.
A my¶l p³ynê³a, jak na wietrze li¶cie. A my bieg³y¶my wyobra¼ni± za ni±. Uwierzyli¶my w prawdy oczywiste, ¯e w naszym piekle mieszka jeden anio³.
Choæ musi d¼wigaæ piekielne nazwisko, A ¶wiat nie g³aszcze go za nic – bo po co. Dusz± anielsk± przeobra¿a wszystko, Ciep³± gawêd± upiêksza ¶wiat noc±.
W Antkowym piekle mo¿na raj smakowaæ, Przyja¼ni prostej uczyæ siê, jak z ksiêgi. Plecy zgarbione u¶miechem prostowaæ, Otwartym sercem koiæ ¶wiata lêki.
|